piątek, 24 października 2014

Piętnaście

Po półtoragodzinnym locie znaleźliśmy się u celu - w Amsterdamie. Nikt -prócz Lizy- nie wiedział o tym, że tu przylecieliśmy. Opuściliśmy samolot i skierowaliśmy się na halę przylotów, odebrać naszą torbę, wszystko, co potrzebowaliśmy zmieściło się w jednej, w końcu przylecieliśmy tu tylko na jeden dzień.
- Już jesteśmy - mruknęłam do słuchawki, gdy przyjaciółka odebrała telefon.
~ Właśnie Was widzę robaczki. Niezłe ciacho sobie upolowałaś ~ zachichotała, a ja westchnęłam cicho i się rozłączyłam. Wywróciłam oczami, co nie uszło jego uwadze. Objął mnie ręką w talii.
- Wygodnie? - spytałam.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - delikatnie przycisnął mnie do siebie. Przymknęłam oczy, oddychając głęboko, zapach jego perfum uderzył o moje nozdrza. Cmoknął mnie w głowę.
- Saruś... - szepnął nerwowo, a ja otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Jego wzrok powędrował w lewo, po chwili się przyłączyłam do niego. Przed nami stała Liza, uśmiechając się od ucha do ucha. Lucić puścił mnie, by Holenderka mogła mnie wyściskać.
- Moja kochana Sarcia! - pisnęła podekscytowana, przytulając mnie do siebie.
- Też za Tobą tęskniłam - odwzajemniłam uścisk, po chwili ją puszczając. - Liza, to Ivan...
- Oj no już wiem kto to - wyszczerzyła się i podeszła do niego. - Jestem Liza, najlepsza przyjaciółka tego czegoś - wskazała na mnie, a ja jej pokazałam język.
- Miło mi Cię poznać - rzekł po angielsku, ściskając jej dłoń.
- Idziemy już?
Nikt mi nic nie odpowiedział, tylko przyjaciółka ruszyła na przód, a Ivan przyczłapał do mnie, podpierając się o kuli. Znów oplótł ręką moją talię i począł dreptać przed siebie. A jeszcze chciał się ze mną kłócić o to, kto ciągnie bagaż... Ma gips na nodze, już mu wystarczy. Poza tym to nie tak dużo, raptem parę rzeczy na przebranie.
- Gdzie Ty się tak załatwiłeś? - zwróciła się do niego, gdy już byliśmy na parkingu przed lotniskiem.
- Trening - odparł ciut posmutniały, a dziewczyna spojrzała na mnie znacząco.
- Nie mieszałam się w to - syknęłam po holendersku, by tylko ona mnie zrozumiała.
- No dobra... - nie wyglądała na przekonaną, ale trudno.
Wyczułam dyskretne spojrzenia przyjaciółki, kierowane w moją stronę. Chociaż może nie do końca w moją. Bardziej skupiała uwagę na jego ręce, która czule przyciskała mnie do niego. Zachowywałam się, jakbym tego nie widziała. Już wyobrażałam sobie to, co będzie miała mi zamiar przekazać. Zatrzymaliśmy się przed jej autem, do którego po chwili wsiedliśmy. W milczeniu opuściliśmy obiekt i skierowaliśmy się do jej domu, gdzie miała nas przenocować.
- O której mamy być na stadionie?
- O 11:30, musisz popatrzeć się na Isę i jej cyrk - odparła, zerkając na nas w lusterku wstecznym. - Oczywiście Ivan też niech się popatrzy, niech zobaczy, kto zastępuje jego dziewczynę - zignorowałam zakończenie zdania i zadałam kolejne pytanie:
- Wymyśliłaś coś dla nas na wieczór?
- Ja? Ja idę wcześnie spać, muszę się wyspać, a Wy róbcie co chcecie. Tylko nie za głośno, bo mnie obudzicie - wybuchła śmiechem. Ivan, gdy zrozumiał całą naszą rozmowę, także się do niej dołączył i próbował mnie zachęcić, ale widząc moją minę zaprzestał.
- David chyba wystarczająco Cię nie zaspokaja... - momentalnie spoważniała i wrogo na mnie spojrzała. - Widzisz? Fajnie to tak?
- Um, nie za specjalnie.
Uśmiechnęłam się z wyższością, Zagięłam ją.
Resztę drogi przemilczeliśmy, Ivan patrzył się w widoki za oknem. A było na co popatrzeć. Amsterdam. Jedno z najpiękniejszych miast.
Po kilkunastu minutach jazdy auto się zatrzymało przed jej domem. Nic się nie zmienił, od kiedy ostatni raz w nim byłam. Opuściliśmy pojazd, a ja sięgnęłam po naszą torbę, którą z chęcią wziąłby Ivan. Przewróciłam oczami i zajęłam miejsce obok niego, aby mógł spokojnie przejść ten kawałek dzielący od jej domu. A mówiłam mu by wziął obie kule! To nie, pan Lucić musiał postawić na swoim. Złapał mnie w talii i powoli ruszyliśmy do środka.
- Łazienka jest w Waszej sypialni - powiedziała, przechodząc do kuchni. Naszej? - Co chcecie zjeść?
- Zdajemy się na Ciebie. Liz, drugie drzwi na prawo, co nie? - spytałam, rozglądając się po drzwiach.
- Nie, te na wprost.
- Okej - udaliśmy się do pomieszczenia.
Naszym oczom ukazał się typowy pokój gościnny... Z jednym łóżkiem... Dwuosobowym.
- Nienawidzę jej.
- Oj, nie przesadzaj. Spałaś już ze mną - spojrzał na mnie znacząco.
- Ale wtedy nikt nie wiedział, a ona to specjalnie zrobiła...
- Saruś... - westchnął. Odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam na niego. Starał się mnie przekupić swoim uśmiechem, który powalał mnie z nóg. Starałam się być twarda, ale mi nie wyszło... - Nie narzekałaś na nie wygody, więc nic Ci się nie stanie. Poza tym...
- Nie, nie mam nic przeciwko temu.
- Grzeczna - cmoknął mnie krótko w usta.
- Ivan...
- Csiii... - znów się nade mną pochylił i musnął moje wargi. Zarzuciłam ręce na jego szyję i pogłębiłam czułość. Objął mnie w talii, lekko przyciskając do siebie. Jego kula znowu wylądowała na podłodze, ale jak to on, najmniej go to obchodziło.
Nie na długo dane było mi się nacieszyć smakiem jego ust, usłyszeliśmy stukania do drzwi. Ivi usiadł na łóżku, a ja otworzyłam przyjaciółce.
- No... Chyba przerwałam... - mruknęła zakłopotana.
- Liza, ani słowa.
- Odgrzałam zapiekankę, chodźcie.
Schyliłam się i podniosłam jego kulę, ale on postarał się pójść bez jej pomocy.
- Nie po to dwa dni starałem się chodzić bez kul.
- Ale nadwyrężasz sobie nogę no...
- Spokojnie, jest z nią coraz lepiej.
- Powiedział po trzech dniach od urazu - dokończyłam.
- Gips się nosi kilka dni, to TYLKO skręcenie.
- Kłócą się jak stare małżeństwo - westchnęła cicho Holenderka, naprowadzając nas do salonu. Przyspieszyła kroku i przeszła do kuchni. - Siadać i czekać na jedzenie.
Ivan dreptał sobie powoli, ja tuż obok niego. Uparciuch jeden. Teraz gada, że jest dobrze, a potem co będzie, hmmm?

***


Późnym wieczorem, bardzo późnym, Liza już dawno spała, my w sumie też się zbieraliśmy do snu, Ivan akurat brał prysznic. Siedziałam na łóżku po turecku i przeglądałam Twittera, co ciekawego się dzieje. Jako, że nic nie było, to odłożyłam telefon i czekałam na jego wyjście. W międzyczasie przeszłam się do kuchni, musiałam czegoś się napić. Gdy wróciłam z powrotem, na szczęście już wyszedł.
- No nareszcie - rzuciłam, a on się zaśmiał, poprawiając mokre włosy. - Prawie zasnęłam, czekając na Ciebie.
- I dlatego poszłaś do kuchni? - wskazał na trzymaną przeze mnie w dłoni szklankę.
- Mniej więcej - odłożyłam ją na komodę i podeszłam do niego. Złapał mnie za biodra i pociągnął na łóżko. - Uważaj na nogę.
- Bo się najbardziej nią przejmujesz - wywrócił oczami, kładąc się na boku obok mnie. Przejechał dłonią po moim ramieniu, a ja mruknęłam cicho. Po chwili powtórzył to samo ustami.
- Nie uważasz, że to pora na sen?
- Skądże znowu, jest jeszcze wcześnie - wymruczał mi do ucha. Uśmiechnęłam się zadziornie i uniosłam na łokciu.
- Aj, panie Lucić, co ja mam z panem zrobić...
- Co tylko pani chce, pani Fischer. Jestem otwarty na wszelkie propozycje - wyszczerzył się jak głupi do sera. Poczochrałam mu włosy i lekko pocałowałam w usta.
- Chodźmy lepiej spać, bo jeszcze Gumowe Ucho się obudzi i jutro nas zasypie głupimi komentarzami.
- One są prawdziwe - spojrzałam na niego pytająco. - Z perspektywy zwykłego obserwatora jesteśmy jak para, choć w rzeczywistości nią nie jesteśmy - jeszcze, pomyślałam, raptownie smutniejąc. - Ale ja Cię rozumiem i spokojnie czekam. No, w miarę spokojnie - zapadła chwila ciszy. Odrobinę się posunął i rozpostarł ramiona, bym się w niego wtuliła. - Jutro czeka nas ciężki dzień, co nie?
- Trochę śmieszny, a czy ciężki... Zobaczymy - odparłam, zajmując swoje miejsce. Po kilku minutach oboje już spaliśmy.
Rano obudziłam się jako pierwsza z naszej dwójki. Ostrożnie wysunęłam się z jego uścisku i zobaczyłam, czy Liza już nie śpi. Siedziała w kuchni i robiła sobie śniadanie.
- Jak się spało? - spytałam, gdy zajęłam miejsce przy stoliku.
- Nie daliście koncertu, to się wyspałam - zażartowała.
- Liza, on nie jest moim chłopakiem - westchnęłam. - Choć bardzo tego chcę, ale... Po Bojanie wszystko mnie wstrzymuje.
- Nawet nie wypowiadaj jego imienia w tym domu! On to zamknięty rozdział, daj szansę Ivanovi, kocha Cię i to widać.
- Wiem, co do mnie czuje... Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę mu dać te szansę, ale... Nie potrafię...
- Ale się nie mazgaj! - przytuliła mnie do siebie. - Pokazuj mu, jak Ci na nim zależy, reszta pójdzie jak z gładka.


___________________
Dobra, żarty się kończą. Jak moja wena. Nie wiem ile jeszcze do końca, ale nie za dużo. Mam tylko jeden napisany naprzód (pora się ogarnąć moja weno), a potem... Jeszcze nie wiem. Ale muszę Was i Sarę uświadomić, że niebawem nadejdzie koniec tej jakże pasjonującej historii Sary i Ivana z domieszką innych panów :)

Do zobaczenia za dwa tygodnie :) (o ile jeszcze dożyję, bo liczba komentarzy serio dobija)

Wcale się nie zapaliłam, jak zobaczyłam to zdjęcie... WCALE.

A ja zapraszam na bloga o Holgim i Pierre'm:)

5 komentarzy:

  1. Jestem za tym, by Sara dała mu szansę :D
    Świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj moja ty kochana Domi! <3
    To jest PRZEPIĘKNE ♥
    Jeeeejciuuu rozpływam się czytając to cudowne opowiadanie :D
    A oni są tacy słodcy że mrrrrrrrrrr <33333
    Czekam z niecierpliwością aż da mu szansę <3
    I na kolejny również czekam ! :D
    Buuuuziaki :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. skończ tego bloga w najbliższych rozdziałach, a ja skończę z Tobą
    TAK, TAK TO GROŹBA.
    boże, ja taka forever alone i mnie to rozczula. XDDDDDDDDDDDDDDDD
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz nie kończyć bloga bo znajde i utłuke :D
    Rozdział genialny! <3 Na miejscu Sary bym dała mu szansę, ponieważ oni razem są jak dwa gołąbki ^^ Ah!
    Heh xd Komentuję już 3 raz ten sam rozdział :D Do 3 razy sztuka! ;3
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję że uda mi się za 1 razem skomentować XD Bo wykituję xd
    BUZIAKI! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. nad czym ona się jeszcze zastanawia?! powinna bez wahania dać mu szansę, ale skoro ma wątpliwości to nie jestem pewna czy do końca będą szczęśliwą parą (chociaż mam nadzieję, że się mylę ;p)
    rozdział jak zwykle genialny, Domczi ♥

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń