Wychodziłam właśnie na spotkanie z piłkarzem. Jak to zawsze sprawdzałam pocztę, rzadko coś osobiście dostawałam, ale się zdarzyło. Tym razem coś było. List. Pięknie ozdobiona koperta.
"Julia Fernandez Sanchez oraz Viktor Fischer mają zaszczyt zaprosić Sarę Fischer wraz z osobą towarzyszącą na uroczystość zaślubin, która ma się odbyć 28.11.2014 roku w Bazylice św. Mikołaja w Amsterdamie"
Prócz zaproszenia była też niewielka karteczka, pisana przez moją przyszłą bratową. "Z chęcią bym określiła, kto ma być Twoją osobą towarzyszącą, ale... Aż wstyd się przyznać... Nie pamiętam jak nazywa się Twój narzeczony... Mam nadzieję, że zabierzesz go ze sobą! ;*"
Wow, to się pospieszyli z zaproszeniem... Dwa tygodnie zostały...
Wzięłam kartkę ze sobą, muszę mieć co pokazać Luciciowi, bo mi nie uwierzy, że to on nim mowa jako "osoba towarzysząca" i "narzeczony".
No aż nie wierzę, mój braciszek ma zamiar się ożenić. To do niego niepodobne... Ale cóż, od kiedy poznał Julię to wręcz oszalał, powinnam się przyzwyczaić, prawda? Ale coś mi nie idzie.
Po 30 minutach jazdy zatrzymałam się przed domem chłopaka. Opuściłam pojazd i weszłam do środka bez pukania, jestem taka zua, haha. Zastałam Ivana na kanapie, przeglądającego coś bliżej nieokreślonego.
- Hej skarbie - odezwałam się, stając w przejściu między korytarzem, a salonem.
- Patrz, co dziś dostałem - zaczął chłodno, wstając. - Co to do cholery jest?!
Kartka, którą trzymał, znalazła się w moich rękach. Widniało na niej zdjęcie. W negliżu. Przedstawiało... Chyba miałam tam być ja. Owszem, z początku nawet się przestraszyłam, ale zauważyłam jeden istotny szczególik... Photoshop. To nie moje ciało, znam je przecież najlepiej.
- Na pewno nie ja.
- Jak to nie Ty, skoro...
- Ivan, to jest najzwyklejszy Photoshop. Nie wiem, kto Ci to dał, ale to na milion procent nie jestem ja. Zresztą, jak mógłbyś uwierzyć, że to ja?
- Odwróć - z tyłu była dopiska: "Twoja panna jest niesamowita w tych sprawach. Uważaj lepiej na nią".
- No proszę Cię - rzuciłam wściekła. Ktoś chciał zniszczyć to, co zdążyłam naprawić. - Kocham tylko Ciebie. No może też rodzinę, ale nie o nich mowa. Jesteś jedynym facetem na którym mi zależy i nigdy bym Cię nie zdradziła. Po prostu ktoś mnie nie lubi i chce zniszczyć nasz związek.
- Przepraszam - szepnął, zamykając mnie w żelaznym uścisku. - Wiesz, jaki jestem na to wyczulony..
- Zdecydowanie... Ale nie masz o co być zazdrosny, prędzej ja mogę być - wspięłam się na palcach i złożyłam na jego ustach pocałunek. Odrobinę się przygarbił, by było mi wygodniej i pogłębił czułość.
- Swoją drogą - zaczęłam po kilku minutach, dotykając jego policzka. - Dostaliśmy zaproszenie.
- My? Na co?
- Tak, my. Na ślub.
- Czyj?
- Mojego brata, a czyj, co?
- Ale że ja też mam się na nim zjawić? - zdziwił się.
- Wiedziałam, że mi nie uwierzysz... - westchnęłam, sięgając po zaproszenie i karteczkę od Hiszpanki. - Proszę - podałam mu oba papierki, a ten spojrzał na mnie pobłażliwie. Westchnęłam, tłumacząc mu ich zawartość.
- Narzeczony... Pięknie brzmi - zaśmiał się uroczo.
- No wiem. Ale w sumie się jej nie dziwię, że nie pamięta Twojego imienia. W końcu widziała Cię tylko raz. I to w dodatku przez chwilę.
- Mamy dwa tygodnie... Muszę znaleźć dla siebie porządny garnitur - zerknął na mnie. - A dla Ciebie... Sukienkę - jęknęłam cicho. Mój najgorszy koszmar miał się spełnić-Sara Fischer w sukience.
- Wszystko, tylko nie sukienka, proszę - szepnęłam przerażona.
- Nawet dla mnie się w nią nie ubierzesz?
- Gorszego połączenia niż ja i to ubranie nie istnieje - mój chłopak wywrócił oczami.
- Zawsze znajdziesz jakąś wymówkę. Julia załatwi Ci sukienkę, skoro sama nie potrafisz wybrać. Hmm... W oparciu o mnie i moje upodobania - wyszczerzył się jak głupi. Wywróciłam oczami. Faceci.
- Nie, proszę - popatrzyłam na niego błagalnie, a ten pokręcił głową.
- Niedługo zobaczysz mój wybór.
- Musimy wybrać jeszcze prezent. Mam totalną pustkę... - westchnęłam.
- Pojedziemy do centrum, to coś wyłapiemy. Ale dziś się tym nie przejmujmy - pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia.
***
Dobrze, że chociaż co do butów nie postawił mi ultimatum... Miałam w tym miejscu pole do popisu. I tak wypadnę fatalnie, więc może zniszczę to bardziej? Jak dobrze, że Ivan jest wyższy ode mnie... Przynajmniej nie będę wyglądać przy nim jak monstrum w nowych butach. Na obcasie. 12 centymetrów. Bez platformy, bo z nią... Jest co najmniej 15. Wiem, jestem geniuszem, zniszczę wesele swojego brata. Ale to zaczął Lucic, wszelkie pretensje do niego.
Ćwiczyłam chodzenie w butach już szósty dzień z rzędu, z każdym szło mi coraz lepiej, jakiś sukces. Pokonywałam właśnie trasę między sypialnią, a kuchnią, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się ściągać obuwia, więc poszłam w nich otworzyć.
- O boże, ale urosłaś - zdziwiła się Julia na mój widok.
- Wina tego - wskazałam na nogi. - Jak zniszczyć sobie reputację, to po całości.
- Spokojnie, nie martw się. Piękną sukienkę Ci wybrał, w sumie sama z chęcią bym się w nią ubrała. A te buty... Tak bardzo do niej pasują!
- Jak masz mi nawijać o niej, to proszę, przestań.
- Ale wpadłam Ci ją pokazać! No może nie do końca, ale mam zdjęcie. Spodoba Ci się, mówię Ci to!
- To na co czekasz? Chcę zobaczyć, w czym się skompromituję - wywróciła oczami i podała mi telefon do ręki. Rzeczywiście, była piękna, tak zwana mała czarna, ale.. Ja i sukienka?
- Jest... Śliczna - przyjrzałam się jej znowu.
- Ivanowi też się spodobała tak bardzo, że chciał ją od razu, nawet nie patrząc na inne - zaśmiała się serdecznie. - W dodatku w tych butach... No kurdę, niech Cię tylko zobaczy!
- Nie przesadzasz za bardzo? Ubranie, to ubranie.
- Nie chodzi mi o ubranie, tylko o to, kto w nie jest ubrany. Myślisz, że nie widzę, jak się na Ciebie patrzy chociażby w dresie Bayernu?
- Jak się niby patrzy? - uniosłam brew.
- Niczym w obrazek, On serio jest w Tobie zakochany i to na amen - zarumieniłam się lekko, spuszczając głowę. - Takiego faceta jak on to tylko pozazdrościć! - zamilkłyśmy na chwilę. - Co zabierasz ze sobą do Amsterdamu?
- Będziesz mi walizkę przekopywać?
- To już nawet zobaczyć nie można... - westchnęła.
- I tak mnie kochasz - posłałam jej buziaka w powietrzu. - Napijesz się czegoś?
- Nieeee, wpadłam tylko na chwilę, pokazać Ci zdjęcie, tak w sekrecie przed Ivanem, bo chyba by mnie zabił - wybuchła śmiechem. - Lepiej, by się nie dowiedział... Jak Ci ją pokaże, masz udawać niespodziankę!
- Jasne, jasne... - podniosła się z kanapy, a ja za nią.
- No widzę, że jeszcze się nie zabiłaś.
- Jeszcze - powtórzyłam. - Teraz postaram się nie zabić. Chyba nie za fajnie by było, gdyby po weselu zaraz pogrzeb był, co nie?
- No raczej! - cmoknęła mnie w policzek i ruszyła do wyjścia. - Widzimy się jutro na treningu!
- Oczywiście! - gdy zniknęła z podjazdu, zamknęłam drzwi wejściowe i zdjęłam buty. Na dziś mi wystarczy.
____________________
Nareszcie, jeden z ostatnich postów tutaj. Matko, ile czasu ja go piszę :ooo
Nie mogę się doczekać tego, że już niedługo zaczynam dwa ff z Olkiem w roli głównej, ukvbud ❤❤
![]() |
zarzuciłabym Wam innym zdjęciem, ale sobie zryłam banię i ten... lepiej Wam tego nie robić :D |
ślub, ślub, ślub, aw! <3
OdpowiedzUsuńWY I TAK POWIECIE, ŻE TO FOTOSZOP XD
mała czarna.... :v
czekam na koleeejny <3
Ciekawi mnie kto stoi za tym Photoshopem...
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że zazdrość Ivana była słodka :) Widać, że mu zależy :D
Co do rozdziału- świetny, jak zawsze :D
Czekam na kolejny :)
Ooooooo *.* słodko megaa :D no ciekawe co z tym fotoshopem xd aaaaaa już czekam na kolejny ! ^^
OdpowiedzUsuńA więc kochana moja ten rozdział jest:
OdpowiedzUsuń- Przepiękny ♥
- Cudowny ♥
- Przesłodki ♥
Mogłabym wymieniać, a wymieniać <33
Smutno, że już końcówka ;c
No ale nic, Dominika będzie pisać kolejne cuda <3
Czekam na kolejny
Buuziaki ;**
Heh xd Fotoszop ciekawe kto to zrobił ^^
OdpowiedzUsuńRozdział genialny wręcz :*
Troszku smuteg że końcówka się zbliża, ale będą na pewno cudowne i świetne jak ten i poprzednie Twoje opowiadania ;3
Czekam więc na kolejny ;*
Powodzenia :3