piątek, 25 lipca 2014

Pięć

Z ciężkim bólem opuszczałam dom Bojana. Po raz ostatni tu gościłam, już tu nie wrócę, bo on też opuszcza to miejsce... Przeżyłam tu wiele chwil, nie wszystkie były piękne, ale były dla mnie ważne...
- Pamiętaj, zawsze możesz do mnie zadzwonić, czy też przylecieć - zaczął na hali odlotów.
- Dziękuje - wtuliłam się w niego, czując, że zaraz się rozbeczę. Cholera, to do mnie nie pasowało...
- Nie płacz, będzie dobrze. Musisz dać sobie z tym radę.
- Wiem...
- Osoby lecące do Monachium, poproszone są o skierowanie się do sektoru numer trzy - usłyszeliśmy komunikat.
- Na mnie czas... - mój wzrok zatrzymał się na Bojanie. Widać było, że nie chciał mojego odejścia... Nieśmiało musnął palcami moje policzki, chyba wiedziałam, o co mu się rozchodzi. Nawet nie zauważyłam momentu, kiedy to nasze usta się złączyły. Ten pocałunek był taki... Inny. Nadal z uczuciem, ale jakby większym...
- Sara, ja Cię kocham - szepnął, gdy odsunęliśmy się od siebie.
On. Mnie. Kocha. A czy ja coś do niego czułam? Jest moim bratem, przyjacielem, a ich się w taki sposób nie traktuje...
- Do zobaczenia Bojan. Nigdy o Tobie nie zapomnę - ledwo wstrzymując się przed łzami pobiegłam do wskazanego miejsca. Nie wiem, jak przeszłam odprawę, nie wiem, jak znalazłam się w samolocie... Siedząc na fotelu dopiero teraz pozwoliłam wszystkim emocjom wypłynąć. Ten smutek w jego oczach, to uczucie... Ale ja nie wiem, czy kocham go w TEN sposób. Nie przechodziłam czegoś takiego...
Lot minął szybko, tempo spływających łez je wyznaczało. Na szczęście nikt nie zainteresował się tym, czemu płaczę. Po odebraniu walizek spróbowałam się ogarnąć, ale to co zobaczyłam w telefonie mi na to nie pozwoliło...
"Wiem, że nie czujesz tego, co ja. Taka prawda, co nie? Nie chcę stracić z Tobą kontaktów, więc spróbuję zapomnieć o tych uczuciach. Przyjaźń?" tak pisał Bojan. Strumień łez się wzmocnił. Czemu ja go tak ranię? Pierw Julia, teraz ja...
Pociągnęłam nosem i spróbowałam odpisać.
"Przyjaźń" - tak brzmiała moja odpowiedź. Na pewno to go rani, ale... Nie mogę inaczej.
Opuściłam lotnisko i poszłam łapać taksówkę.
- Na Sabener Strasse 17 poproszę - szepnęłam po angielsku, gdy znalazłam się w środku.
Pojazd prowadził młody mężczyzna, na oko w wieku Bojana. Bojan... Na samo jego wyobrażenie po moich policzkach znów pociekły łzy.
- Czemu pani płacze? - spytał, odwracając się do mnie przodem.
- Mój najlepszy przyjaciel się we mnie zakochał. A ja nie potrafię tego odwzajemnić.
Nim mi odpowiedział, ruszył w dalszą drogę, korek się zmniejszył, na szczęście.
- Oh, to współczuję... Ale to nie jest powód, by się przeprowadzać.
- Nie jest to powodem... Ja tu przyjechałam grać.
- W co?
- W piłkę nożną.
- Pani to Sara Fischer? Jak ja mogłem nie poznać...
- Każdemu się zdarzy - uśmiechnęłam się lekko.
- Aż wstyd nie poznać - trochę się speszył.
- Nic się nie stało - dalej się upierałam.
- No dobrze, dobrze - rumieniec na jego twarzy przybladł. - Już prawie dojechaliśmy - kiwnęłam głową, że przyjęłam to do wiadomości. Po chwili się zatrzymał. - A więc jesteśmy.
- Proszę - podałam mu banknot z nominałem 50 Euro. - Reszty nie trzeba.
- Ależ...
- Nie spieraj się ze mną! - wow, szybko na 'Ty' przeszliśmy. Nawet nie znałam jego imienia...
- No dobrze... Proszę chwilę poczekać - opuścił pojazd, by po chwili otworzyć moje drzwiczki. - Takie osobistości, jak piłkarki najlepszej drużyny świata trzeba jak najlepiej traktować. Zapraszam - wyciągnął w moją stronę rękę, chyba chciał mi pomóc wysiąść..
- Ależ dziękuję. Ale... Nie jestem żadną osobistością, po prostu będę grać w Bayernie.
- Jak tam ch... Pani chce.
- Żadna pani, jak ja tego nie lubię! Sara. A Ty jak masz na imię?
- Mats.
- Okej, Mats. Skusisz się na wejście do prawie urządzonego domu?
- Może i bym skorzystał, ale... - przerwało mu piknięcie. - Praca wzywa. Pomogę Ci z torbami i będę leciał... Ale jeśli chcesz, to kiedyś tam możemy się zgadać - zasięgnął ręką do tylnej kieszonki spodni. - Tu masz kontakt ze mną - podał karteczkę. - Jeśli tylko chcesz, to napisz.
Za specjalnie się jej nie przyjrzałam, ale skinęłam i grzecznie podziękowałam.
- A więc 17, tak?
- Tak.
- To proszę - poprowadził mnie do bramki, ciągnąc ze mną walizki. Ależ kulturalny z niego człowiek. Jeśli wszyscy tacy są... To miasto idealne wręcz. Zatrzymaliśmy się przed wejściem, tam się odezwał. - Miło było mi Cię poznać. Do zobaczenia! - odwrócił się na pięcie, nawet nie czekając na słowa pożegnania.
Głęboko oddychając, przekręciłam klucz w zamku i pchnęłam drzwi. Powitał mnie pusty widok. Miałam tu SAMA mieszkać? Eh...
Gdy tylko weszłam głębiej, od razu przypomniał mi się dzień, kiedy to wybieraliśmy to mieszkanie... Jak stał tu Bojan... Na samą kolejną myśl o nim w moich oczach stanęły łzy. Osunęłam się po ścianie, ukrywając twarz w dłoniach. Kolejny raz dzisiejszego dnia zaczęłam żałować swojej decyzji....
***

Nastał kolejny dzień, a wraz z nim początek nowego rozdziału mojego życia. Moja przygoda z Bayernem. Zaakceptują mnie? Polubią? Zaaklimatyzuję się tu? Spotkam tu kogoś sensownego? Wszystko to na mnie czeka, czeka, aż to zobaczę i spróbuję.
Niechętnie zwlokłam się z łóżka. I tak w nim nie spałam, siedziałam, zawzięcie myśląc o tym, czego nie chciałam. Zaczęło się od Viktora i jego dziwnych zachowań związanych z Julią, a skończyło się na najgorszym.. A może na najlepszym? Mniejsza z tym. Ostatnimi wspomnieniami był czas, który spędziłam z Bojanem... Mój mózg chyba robił to specjalnie, bym coś zrozumiała... To, że go... Kocham... Teraz? Serio, teraz? Nie potrafiło wcześniej to wpaść?
Mozolnie przeszłam do łazienki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam gorzej niż trup. Miałam napuchnięte, przekrwione oczy, mega worki pod nimi. Twarz mi dziwnie pobladła, a usta były suche. Szkoda, że łzy ich nie zwilżyły. Odkręciłam kurek od kranu umywalki i nabrałam trochę wody w ręce, którą spryskałam twarz. Zakręciłam kran i znów spojrzałam na zwierciadło. Nadal tak samo tragicznie. Zarzuciłam ręcznik wokół szyi i ruszyłam do sypialni, po kosmetyczkę. W końcu musiałam jakoś ukryć minioną noc, w końcu ta prezentacja...
Wysypałam zawartość torby podręcznej na łóżko, w celu znalezienia mojej 'zguby'. Gdy ją znalazłam, wróciłam z powrotem do toalety i spróbowałam zakryć ciemne sińce tak,jednocześnie starając się, by nie mieć za dużo tapety. Jeszcze by mi spłynęła w trakcie pokazu i co by było?
Po nałożeniu kosmetyków na twarz, poszłam po ubrania, które miałam dziś mieć na sobie. Gdy je ubrałam, postanowiłam się wybrać do piekarni po świeże pieczywo. Oby mnie tam zrozumieli, jestem raptem po dwóch, trzech lekcjach niemieckiego. A umiem tylko się przedstawić i przywitać. No i spytać, czy umieją po angielsku.
Wyszłam z domu i ruszyłam do odpowiedniego sklepu. Na szczęście nie było za daleko. Teraz oby mnie tylko zrozumieli - pomyślałam, wchodząc do środka.
- Dzień dobry - powiedziałam po niemiecku, a w dodatku cicho. Oby usłyszała. - Umie pani mówić po angielsku? - pomodliłam się w duchu, by umiała.
Spojrzałam na sprzedawczynię. Była nią młoda dziewczyna, więc raczej umiała.
- Tak - odparła po angielsku. - W czym pomóc?
Rozejrzałam się po półkach na których były porozstawiane produkty. Na szczęście było coś więcej niż same bułki i chleby, nie będę musiała tylko na tym lecieć.
- Poproszę tego jogurta - wskazałam na Froop od Muellera. - I dwie bułki - mi to w zupełności wystarczy.
Dziewczyna z uśmiechem na twarzy podała poproszone przeze mnie rzeczy i skasowała je na kasie.
- Euro pięćdziesiąt poproszę - podałam jej wskazaną cenę i podziękowałam za zakupy. Teraz tylko pędem do domu.
Zegarek wskazywał ósmą. Jeszcze prawie dwie godziny do prezentacji. Może w tym czasie uda mi się rozpakować i zjeść w spokoju...
***

Godzina za piętnaście dziesiąta, a ja w samym środku ubraniowego bałaganu. Jezu... Podniosłam się z podłogi i miałam iść do wyjścia, gdy usłyszałam, że ktoś puka. Popędziłam otworzyć drzwi.
- Panna Sara Fischer, zapraszamy - odezwał się mężczyzna, ubrany w garnitur. Chyba gostek od Bayernu.
- Już, już, idę - złapałam za klucze od domu i wyszłam za nim. Zamknęłam drzwi i ruszyłam dalej. Poprowadził mnie do samochodu i otworzył drzwi. Woa, są jeszcze gentelmeni na tym świecie. - zachichotałam pod nosem. Znalazłam się w pojeździe, on chwilę po mnie. Że też tak daleko jest do ośrodka, że trzeba samochody wzywać...
Jechaliśmy może z minutę, góra dwie, nie więcej. Ale tak, trzeba było wzywać szofera, by mnie zawiózł.
- Witamy panno Fischer! - zawołał kolejny facet, tym razem tego rozpoznałam. To trener kobiecej drużyny, Thomas Woerle.
- Witam serdecznie - ścisnęłam jego dłoń, którą skierował do mnie. Od początku sprawiał miłe wrażenie, oby nasza współpraca była owocna.
- Zapraszamy, konferencja zaraz się zacznie - ruszył ze do środka. - Zakwaterowałaś się? - przeszedł do tej mniej oficjalnej rozmowy.
- Można powiedzieć, że tak. Kończyłam się rozpakowywać, gdy po mnie przyjechali.
- To dobrze. Po konferencji jest prezentacja, a po niej dziewczyny mają trening.
- Ja też mam wziąć w nim udział?
- Jeśli chcesz to tak. Rzecz biorąc, jesteś jeszcze zwolniona w uczestniczeniu na pierwszym treningu, ale nowe piłkarki zazwyczaj przychodzą, by zapoznać się z nowymi koleżankami.
- No dobrze, zostanę.
Po drodze na salę minęliśmy gablotę z pucharami wywalczonymi przez Bayern. Poczułam dziwną dumę, wiedząc, że będę reprezentować ten klub. Cóż, faceci tu więcej osiągnęli, niż dziewczyny, ale my też coś zrobimy. "My" wow.
- Proszę, zajmij miejsce - głos Niemca ściągnął mnie na ziemię. Zasiedliśmy, a po chwili przywitania "przedstawienie" ruszyło...


__________________________
Tararam, Bojan się nam tu przyznał, że kocha Sarcię, a ta wywiała ;/ Super ;/ Sarze i mi serce pękło, smutałyśmy przez pół dnia, rozważając dlaczego ona wcześniej tego nie zrobiła ;/


Dobra, Bojan... Złamałyśmy Ci serce, to Ty teraz nam złamałeś? Mogłeś już pozostać w Ajaxie... Ale nie, wybrałeś Stoke City...Mimo to życzymy Ci szczęścia i sukcesów z drużyną :)) #onceAjaciedforeverAjacied

7 komentarzy:

  1. Chamsko :( Biedny Bojanek :'(
    No ale w końcu jest Monachium ❤ Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów ;3
    No też szkoda, że Bojan odszedł do Stoke :/ Szkoda że chociaż w Barcelonie nie został :P No ale cóż, trzeba tylko życzyć powodzenia :)
    Czekam nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Bojan ;c
    Monachium ;c Nie lubię...
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu serce sie kraja jak oni cierpia :( bardzo fajne <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej szkoda Bojana ;c. Ale mógł to wcześniej wyznać no ;c
    Rozdział przepiękny wiesz o tym <3
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Bojan :( Szkoda że tak późno to wyznał ;(
    Eh..
    Rozdział wspaniały geniuszu <3 Czekam na kolejny ;3
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. czy tylko mi nie szkoda Bojana? XD
    dobrze mu tak. :v chociaż nie wiem, co złego zrobił, ale co tam XD
    mniami, Sarcia i tak go oleje. :v XDDDDDDDDDD
    czekam na nowy. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. aa doczekałam się Monachium <3
    tylko szkoda Bojana shfdkhkl ;[
    czekam na opis treningów Sary ;))
    pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń