piątek, 21 listopada 2014

Siedemnaście

- Sama nie pojedziesz - rzekła Julia, opuszczając ze mną ośrodek treningowy. - Nie jesteś w stanie życia, aż się dziwię, że Woerle Cię nie wykopał z treningu.
Westchnęłam ciężko. W sumie mnie także to dziwiło. Nieprzespana noc dawała się we znaki i to bardzo. W dodatku myśl o Lucićiu i rozmowie z nim mnie dobijała.
Weszłyśmy na chwilę do mnie. Odłożyłam swoją torbę, jej tak samo, wzięłam kluczyki i opuściłyśmy dom.
- Ja prowadzę - odezwała się, stając przed drzwiczkami od kierownicy. - Tylko powiedz, gdzie mieszka.
- Drugi koniec miasta, Warschau Strasse - bez protestu obeszłam auto, usiadłam na miejscu pasażera i skuliłam się na nim.
- Nie martw się Mała. Wszystko będzie dobrze.
- Już to widzę - bąknęłam, zerkając na widoki za szybą. Wszystko miało wyglądać inaczej... Gdyby nie Bojan... Jego wizyta w Monachium... Gdyby nie to, że tak długo się wstrzymywałam...
- To wszystko jego wina - jęknęłam. - Wina Krkicia i tej jego pieprzonej wizyty.
Piłkarka pokiwała smutno głową, jadąc przez miasto.
Po godzinie jazdy, łamanej na staniu w korkach zajechaliśmy pod dom piłkarza. Na moim stałym miejscu stało tamto auto...
- Ona tam jest... - szepnęłam.
- To pora ją wykopać - próbowała mnie dopingować. Wysiadłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy do wejścia. Przed zapukaniem do drzwi wstrzymała mnie wizja tego, co oni tam mogą robić...
- Widzę, że takie rzeczy zostawiasz mi - westchnęła, pukając za mnie. Spojrzałam na nią zlękniona. Co ona wyprawia?!
Usłyszałam zgrzyt klucza przekręcanego w zamku, a potem świst powietrza i skrzypienie zawiasów. Przed oczami stanęła mi brunetka, mojego wzrostu, na oko starsza o dwa lata. Patrzyła na mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, czekając aż się odezwę.
- J-jest Ivan? - spytałam cicho.
- Z tego co wiem, to nie ma najmniejszego zamiaru z Tobą rozmawiać.
- Ze mną także? - do konfrontacji dołączyła się Niemka.
- Też. Żegnam - zamknęła nam drzwi przed nosem.
Stałam jak słup soli i wpatrywałam się tępo przed siebie. W głowie rozbrzmiewały mi jej słowa. Nie wybaczy mi tego, muszę się z tym pogodzić...
Simić mocno mnie przytuliła i zaprowadziła z powrotem do samochodu. Postawa tej dziewczyny, chłód bijący od niej... Kogo on sobie wybrał?

***

Kolejne dni mijały... Co najmniej dziwnie. I niezmiennie. Nie zachowywałam się jak ja, tylko jak jakiś robot. Przestawiłam się na tryb człowieka głodnego gry oraz zwycięstw. Tak bardzo jak Viktor, gdy mógł grać... Widać było, że moje nowe "zachowanie" nie podobało się niemieckiej piłkarce, dlatego postanowiła działać...
Siedziałam i oglądałam jakiś talk show, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Dziwne, bo raczej nikogo się nie spodziewałam. Otworzyłam drzwi, a przede mną zagościł... Mój brat ze swoją dziewczyną.
- C-co Wy tu robicie?
- Zamiast "Co za niespodzianka!" to wali "co Wy tu robicie?" - Viktor pokręcił głową.
- Oj Vik... Nie ma dziewczyna humoru jak widzisz - Julia przytuliła mnie na powitanie.
- Co Was do mnie sprowadza? - spytałam w miarę normalnym tonem.
- Jak to co? Wpadłem zobaczyć, jak się wiedzie mojej małej siostrzyczce. Zresztą... Tęskniłem, a jak byłaś w Amsterdamie, to nie umiałaś zawitać do brata.
- Ups... Wydało się - mruknęłam, zapraszając gości do środka. Wiedziałam, co robić, biorąc większy dom.
- Ale spokojnie, wybaczamy Ci - dodała panna Sanchez. - Vik, kaleko moja - zaśmiała się na widok swojego chłopaka, ściągającego buty kulami. Pokręciłam głową.
- Zostaw te buty w spokoju i siadaj z dupskiem w salonie. Chcecie coś do picia? - ruszyłam do kuchni.
- Cokolwiek, prawda?
- Te, Fischer, alkoholu u mnie nie zasmakujesz! - odparłam, sięgając do lodówki po sok jabłkowy, mój ulubiony. Wzięłam jeszcze szklanki dla nas i wróciłam do salonu. Słodyczami się nie przejmowałam, od czasu mojego ostatniego spotkania z Luciciem mam coś słodkiego na stole.
Para siedziała na kanapie i cicho rozmawiała między sobą. Postawiłam naczynia na stoliku i nalałam do nich napoju. Wtedy to skapnęli się, że ja też tu jestem. Spojrzeli na mnie ciut przestraszeni.
- Ejejej, stało się coś? - uniosłam brew ku górze.
- No wiesz... Musimy Ci coś powiedzieć - Duńczyk głośno odetchnął, a ja cierpliwie czekałam na to, co mają mi do zakomunikowania. Ale po ich minach chyba wiedziałam już, co chcą mi powiedzieć..
- Będę ciocią, prawda? - zatwierdzili mi nieśmiało. - Jakiej reakcji się spodziewacie?
- Że zaczniesz krzyczeć - wywróciłam oczami.
- Ze szczęścia? - ich miny diametralnie się zmieniły.
- Ten wyjazd tu całkowicie Cię odmienił... - mój brat nie mógł uwierzyć własnym oczom i uszom. Przy ostatniej "poważnej" rozmowie to krzyczałam i... Uciekłam. A dziś? Wyminęłam stolik i niemal rzuciłam się na nich, by ich wyściskać. - Chyba to gdzieś zapiszę, bo aż nie wierzę.
- A rodzice wiedzą?
- I Wasi i moi. Ciebie zostawiliśmy na deser, bo wiesz... - urwała, przypominając sobie to samo co ja.
- Zdążyłam się zmienić... Teraz bardziej go przypominam - kiwnęłam na Gorridsena.
- Ba, ma się te zdolności do zmieniania ludzi.
- Vik, nie słódź sobie za bardzo, bo cukrzycy dostaniesz.
Chwilę podusiłam ich i powróciłam na swoje miejsce.
- Jak Ci się powodzi w Monachium, hm?
Ciut się zasępiłam, głęboko oddychając. Co im powiedzieć?
- Ehm... Jest dobrze... - starałam się sama sobie uwierzyć. Julia spojrzała znacząco na Viktora, a ten zaczął się podnosić z kanapy.
- Gdzie łazienka?
- Jak wyjdziesz z salonu, to drzwi na lewo.
- Dzięki mała - ruszył swoim tempem do pomieszczenia, które obrał za cel. Hiszpanka poklepała wolne miejsce obok siebie, bym je zajęła.
- Sarcia, co jest? - spytała, gdy usiałam.
- Pamiętasz Ivana? W Barcelonie chwilę się widzieliście z nim.
- On to Twój chłopak, prawda? - zasępiłam się. - O niego chodzi?
- Po części - na chwilę przerwałam. - Bojan znów tu zawitał. Nim się zezłościsz, posłuchaj. W sumie to najlepiej się nie denerwuj, dziecku szkodzisz.
Zaczęłam swoją opowieść o dniu, który się nie zapowiadał takim zakończeniem. Dziewczyna uważnie mnie słuchała, co było dziwne, bo nigdy z nią tak nie rozmawiałam... Gdy skończyłam mówić, bez słowa przytuliła mnie do siebie.
- Mała - zaczęła, przerywając ciszę - musisz dać mu czas. Na jego miejscu też bym zareagowała, widząc tak Bojana.. Daj mu czas na przemyślenie. I niech najpierw wróci do gry.
- A ta dziewczyna? - szepnęłam, lekko unosząc głowę.
- Od kiedy Ty się nią przejmujesz?
- Od kiedy nie mogłam nawet do niego wejść.
- Spokojnie, jeszcze się wszystko ułoży.

***

Kolejnego poranka mój brat koniecznie chciał wpaść do nas na trening. No i udało mu się, wyciągnął Julkę, a biedna ja musiałam go zaprowadzić.
- Patrzcie, kto to zawitał! - usłyszałam męski głos, a potem śmiech Viktora. - Czyli co, jednak Bayern? W ogóle to hej! - w naszą stronę kierował się Pierre Hojbjerg.
- Cześć, cześć! Jasne, wpadłem się rozejrzeć, gdzie przyjdzie mi grać... Przeciwko Wam jak trafimy na siebie w Lidze Mistrzów! - uścisnęli sobie dłonie. Panna Sanchez wywróciła oczami, a ja westchnęłam. Pierre spojrzał na mnie i chwilę się wpatrywał.
- Nie mów mi, że to Twoja rodzina, Sara no... - podszedł do mnie i przytulił. - Postaraj się braciszka przeciągnąć na naszą stronę - mruknął, bym tylko ja usłyszała.
- Haha, obiecuję.
- Nie macie przypadkiem treningu? - zerknęłam w tył, na nasze boisko. Umm... Dziewczyny się zbierały...
- A poradzicie sobie w tym wielkim ośrodku treningowym?
- Ja? Mam się zgubić? Chyba sobie ze mnie teraz kpisz.
- Fischer, nie zachwalasz się za bardzo? - Hiszpanka i Duńczyk się zaśmiali.
- Leć, spokojnie. Nie zgubimy się.
Pospiesznym krokiem ruszyłam do szatni, by zdążyć przed trenerem.
Wczorajsza rozmowa jakby podniosła mnie na duchu. Nie zachowywałam już jak robot, przynajmniej tak czułam. A jak było? Zobaczę przy innych ludziach...





__________________
#typowaDominika - nie mogę nie dodać któregoś ze swoich ulubieńców do bloga, he hehehe. Nawet jeśli blog nie jest on o nim xd Tym razem nie Holger, tylko Maleństwo moje :v
Skorzystałam z okazji i wykorzystałam kiedyś czytany artykuł, w którym to Pierre namawiał Viktora na Bayern, aww *w* Ale to nie dziś o tym xd
Opinie wyrażajcie w polu wyznaczonym tam niżej:)

Do zobaczenia za dwa tygodnie! :)

6 komentarzy:

  1. O mamo jak ja to kocham *-* <3333
    Trochę smuto, bo Ivi nie chce pogadać z Sarcią, ale mam nadzieję, że to się szybko zmieni i będzie cudownie, pięknie i mrrr ♥
    Dzidziuś w drodze aww <3333
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    buuuziole :**** ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. dobra, przeżyłam ten rozdział! Bałam się, że znów się poryczę, ale było ok.
    Faceci to świnieeeeeeeeeeeeeeee, on ma ją kochać, kauhsiuasdhasdaidbiwubd
    czekam na kolejny :* / Vika

    OdpowiedzUsuń
  3. Ivan pizda, od początku mówiłam, że Bojanek lepszy xd❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Eh czo ten Ivan?! :l Oni muszą ze sobą pogadać! ;)
    Ah <3 I ta dzidzia będzie ^^ Ja kcem już! :D
    Rozdział genialny! ;3 Czekam na kolejny ;) Uwielbiam *o* Zapraszam też do siebie na coś nowego, ale zaproszę na asku ^^ Hyhy ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog :) Zapraszam do siebie http://opowiadanie-neymar-marika.blogspot.com/ :) Liczę na twoją szczerą opinię :) Tym czasem czekam na kolejny rozdział i życzę ci weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Ivan, serio? Ja ci tu kibicuje a ty takie numery odstawiasz! Zepnij cztery litery i z nią pogadaj, bo jak nie to autorka będzie miała ze mną do czynienia :))))
    Nie no, tak serio to trochę szkoda, że on odpuszcza ;/ Może zmieni zdanie, oby!
    Czekam na nexta, w którym Ivi ma z nią pogadać, ok
    Weny, Domczi ♥♥

    OdpowiedzUsuń