W piątek Ivan przyjechał do mnie z samego rana, lot mieliśmy za godzinę, a na lotnisko trzeba było się jeszcze dostać. Buty schowałam idealnie przed jego wejściem, potrzymam go jeszcze w niepewności.
- I jak, gotowa? - spytał, całując mnie na powitanie.
- Zależy, na co - odpowiedziałam, a on wyciągnął zza pleców pudełko. Położyłam je na stole i otworzyłam. W środku znajdowała się sukienka. Szczerze? Jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach. Ale i tak nie mam zamiaru się stale nosić w sukienkach.
- Piękna! - pisnęłam z zachwytem.
- Mówiłem, że się spodoba - uśmiechnął się z wyższością. - Teraz mi się pokaż, jak w niej wyglądasz.
Podniosłam się z kanapy i udałam się do łazienki. Pozbyłam się aktualnych ubrań, które miałam na sobie, by zastąpić je nowym nabytkiem. Zerknęłam w dół. Rzeczywiście, źle nie wyglądałam, zobaczymy, czy mu się spodoba.
Wyszłam z pomieszczenia i nieśmiało stanęłam w przejściu między korytarzem a salonem. Ivan stał jakieś dwa metry dalej i cierpliwie czekał, aż wejdę dalej. Dla zachęty wyciągnął rękę, abym podeszła. Głębiej odetchnęłam i postawiłam krok na przód. Omiótł mnie wzrokiem, przygryzając wargę.
- Idealnie... - szepnął jakby do siebie, zbliżając się do mnie. Złapał mnie za rękę i obrócił wkoło mojej osi. Następnie przytulił mnie do siebie, a jego usta natrafiły na moje ucho - Wyglądasz piękniej, niż zwykle... Z chęcią bym Cię schrupał - zachichotał. - Przebierz się, i jedziemy na lotnisko.
- Ajaj, kapitanie - cmoknęłam go w nos i wróciłam się przebrać.
Gdy zjawiłam się w salonie, spakowałam sukienkę do walizki i po chwili już wychodziliśmy do samochodu. Po kilkunastu minutach jazdy znaleźliśmy się na miejscu, potem pędziliśmy na odpowiedni lot. Przeszliśmy odprawę i skierowaliśmy się do samolotu.
Po godzinie lotu wylądowaliśmy w Amsterdamie. Po opuszczeniu Luchthaven Schiphol złapałam taksówkę i pojechaliśmy do domu Julii i Viktora.
Otworzyła nam... Moja mama...
- Saruś, córciu! - pisnęła, przytulając mnie do siebie. Odsunęła się i spojrzała na Ivana.
- Mamo spokojnie, najpierw daj nam wejść - przepuściła nas do środka. Prócz niej był jeszcze tato i Brad, co było oczywiste.
- Poznaj moich rodziców - szepnęłam do niego po niemiecku.
- Wypadałoby bym się nauczył duńskiego, co nie?
- No raczej - zaśmiałam się cicho. - Mamo, tato - zwróciłam się do obojga rodziców - to Ivan, mój chłopak. Jest Austriakiem, nie rozumie duńskiego, więc proszę... Nie zadawajcie mu pytań.
Jako pierwszy podszedł tato.
- Witamy w rodzinie, wreszcie ktoś zagiął moją córeczkę - zażartował, a biedna ja musiałam mu wszystko powtórzyć. Zaśmiał się cicho i odparł:
- Bardzo mi miło, cóż... Kiedyś musiało to nastąpić - a Sara znowu pełniła funkcję tłumacza. Gdy moi rodzice naopowiadali zabawne rzeczy, poszliśmy do przyszłych małżonków, a tam? Oczywiście sama Julka, mojego brata wywiało.
- A pan młody gdzie?
- Uciekł - zaśmiała się, podchodząc do nas. Zerknęłam na dół, brzuszek lekko było już widać. - A tak poważnie, to załatwia ostatnie sprawy, w tym wolne dla chłopaków. Muszą wyleczyć kaca, znasz ich.
- Aż za dobrze... - westchnęłam. - Mam nadzieję, że teraz zapamiętasz Ivana.
- No oczywiście, ze teraz tak! Skoro się pogodziliście... - spojrzała na mnie znacząco. - Miło mi Cię znowu widzieć, Ivan - zwróciła się do niego po angielsku.
- Mi Ciebie także, Julia. Ciąża Ci służy - skomplementował, a ona uśmiechnęła się.
- Kiedy uciekł? - spytałam, mają na myśli brata.
- Z godzinę temu? Coś koło tego.. Oby jak najszybciej się uwinął, chyba stres mnie bierze.
- Spokojnie! Ślub to tylko umowa z diabłem, nic więcej - dodał Ivan. Rozmawialiśmy po angielsku, by nie patrzył się jak sroka w słup, zresztą Julia chyba uczyła się duńskiego, co było zdumiewające. Czyli jeszcze muszę Ivana nauczyć i po kłopocie. Ewentualnie niech wszyscy nauczą się niemieckiego, wtedy też nie będzie problemu.
- I jak, gotowa? - spytał, całując mnie na powitanie.
- Zależy, na co - odpowiedziałam, a on wyciągnął zza pleców pudełko. Położyłam je na stole i otworzyłam. W środku znajdowała się sukienka. Szczerze? Jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach. Ale i tak nie mam zamiaru się stale nosić w sukienkach.
- Piękna! - pisnęłam z zachwytem.
- Mówiłem, że się spodoba - uśmiechnął się z wyższością. - Teraz mi się pokaż, jak w niej wyglądasz.
Podniosłam się z kanapy i udałam się do łazienki. Pozbyłam się aktualnych ubrań, które miałam na sobie, by zastąpić je nowym nabytkiem. Zerknęłam w dół. Rzeczywiście, źle nie wyglądałam, zobaczymy, czy mu się spodoba.
Wyszłam z pomieszczenia i nieśmiało stanęłam w przejściu między korytarzem a salonem. Ivan stał jakieś dwa metry dalej i cierpliwie czekał, aż wejdę dalej. Dla zachęty wyciągnął rękę, abym podeszła. Głębiej odetchnęłam i postawiłam krok na przód. Omiótł mnie wzrokiem, przygryzając wargę.
- Idealnie... - szepnął jakby do siebie, zbliżając się do mnie. Złapał mnie za rękę i obrócił wkoło mojej osi. Następnie przytulił mnie do siebie, a jego usta natrafiły na moje ucho - Wyglądasz piękniej, niż zwykle... Z chęcią bym Cię schrupał - zachichotał. - Przebierz się, i jedziemy na lotnisko.
- Ajaj, kapitanie - cmoknęłam go w nos i wróciłam się przebrać.
Gdy zjawiłam się w salonie, spakowałam sukienkę do walizki i po chwili już wychodziliśmy do samochodu. Po kilkunastu minutach jazdy znaleźliśmy się na miejscu, potem pędziliśmy na odpowiedni lot. Przeszliśmy odprawę i skierowaliśmy się do samolotu.
Po godzinie lotu wylądowaliśmy w Amsterdamie. Po opuszczeniu Luchthaven Schiphol złapałam taksówkę i pojechaliśmy do domu Julii i Viktora.
Otworzyła nam... Moja mama...
- Saruś, córciu! - pisnęła, przytulając mnie do siebie. Odsunęła się i spojrzała na Ivana.
- Mamo spokojnie, najpierw daj nam wejść - przepuściła nas do środka. Prócz niej był jeszcze tato i Brad, co było oczywiste.
- Poznaj moich rodziców - szepnęłam do niego po niemiecku.
- Wypadałoby bym się nauczył duńskiego, co nie?
- No raczej - zaśmiałam się cicho. - Mamo, tato - zwróciłam się do obojga rodziców - to Ivan, mój chłopak. Jest Austriakiem, nie rozumie duńskiego, więc proszę... Nie zadawajcie mu pytań.
Jako pierwszy podszedł tato.
- Witamy w rodzinie, wreszcie ktoś zagiął moją córeczkę - zażartował, a biedna ja musiałam mu wszystko powtórzyć. Zaśmiał się cicho i odparł:
- Bardzo mi miło, cóż... Kiedyś musiało to nastąpić - a Sara znowu pełniła funkcję tłumacza. Gdy moi rodzice naopowiadali zabawne rzeczy, poszliśmy do przyszłych małżonków, a tam? Oczywiście sama Julka, mojego brata wywiało.
- A pan młody gdzie?
- Uciekł - zaśmiała się, podchodząc do nas. Zerknęłam na dół, brzuszek lekko było już widać. - A tak poważnie, to załatwia ostatnie sprawy, w tym wolne dla chłopaków. Muszą wyleczyć kaca, znasz ich.
- Aż za dobrze... - westchnęłam. - Mam nadzieję, że teraz zapamiętasz Ivana.
- No oczywiście, ze teraz tak! Skoro się pogodziliście... - spojrzała na mnie znacząco. - Miło mi Cię znowu widzieć, Ivan - zwróciła się do niego po angielsku.
- Mi Ciebie także, Julia. Ciąża Ci służy - skomplementował, a ona uśmiechnęła się.
- Kiedy uciekł? - spytałam, mają na myśli brata.
- Z godzinę temu? Coś koło tego.. Oby jak najszybciej się uwinął, chyba stres mnie bierze.
- Spokojnie! Ślub to tylko umowa z diabłem, nic więcej - dodał Ivan. Rozmawialiśmy po angielsku, by nie patrzył się jak sroka w słup, zresztą Julia chyba uczyła się duńskiego, co było zdumiewające. Czyli jeszcze muszę Ivana nauczyć i po kłopocie. Ewentualnie niech wszyscy nauczą się niemieckiego, wtedy też nie będzie problemu.
***
Jako świadkowa jechałam wraz z Parą Młodą. Na moje szczęście Julia wybrała jeszcze swoją siostrę, więc Viktor wziął Brada, a a zasugerowałam, by dobrał jeszcze Ivana. Widziałam, że Austriakowi było to na rękę, bo kto by chciał spędzić czas w towarzystwie rodziców swojej dziewczyny, w dodatku nie wiedząc, co będą o Tobie mówić.
Zresztą i bez tego moi rodzice byli uciążliwi. Szczególnie moja mamusia. Miała o wszystko pretensje, począwszy od mojego ubioru, a skończywszy na tym, że -według niej oczywiście- skupiam swoją uwagę tylko i wyłącznie na Luciciu. Ale tak to jest, gdy nosi się miano mamusinego oczka w głowie. Momentami było to przytłaczające, ale zaraz po opuszczeniu Aarchen na korzyść Amsterdamu (a potem Monachium) zaprzestała swojej nadopiekuńczości. I dobrze. Bardzo często mnie to przytłaczało, mało co mogłam, nie to co Viktor i Brad, oni mogli wszystko, chodzić na imprezy, grać w nożną, a ja? Miałam się uczyć. Tylko i wyłącznie. No, a jak widać to jestem piłkarką, prawda? Mogę za to dziękować mojemu tacie, który krył mnie, gdy wychodziłam na treningi, albo na mecze. Fakt, mama się dowiedziała, ale akurat wtedy, kiedy to Ajax składał ofertę za mnie do klubu. Nie robiła problemów, na szczęście.
- A Ty co się tak zamyśliłaś? - wymruczał mi do ucha.
- Tak po prostu... O mamie i o tym, co sądzi na temat mojego ubioru.
- Powinienem być zazdrosny, oni wręcz pożerają Cię wzrokiem... - rozejrzał się wkoło, mierząc wrogim wzrokiem hiszpańską część gości.
- Sam to wybierałeś - wtrąciłam.
- Wiem. Ale warto było - dyskretnie oblizał usta. - Nie spodziewałem się, że wybierzesz takie buty, przyzwyczaiłem się, że jesteś o wiele niższa ode mnie.
- Widzisz, nawet ja zaskakuję.
- Pozytywnie rzecz jasna - złapał mnie za rękę i poprowadził do limuzyny Pary Młodej.
Po kilkunastu, może kilkudziesięciu minutach jazdy znaleźliśmy się u celu. Weszliśmy do niewielkiego zamku, skąd dobywała się spokojna melodia. Potem taniec Młodej Pary, toasty za nowożeńców i przejście do głównej części imprezy. Tańczyłam z moimi braćmi, rodziną, a także z krewnymi Julii. Jednak... Najwięcej czasu to spędzałam z Ivanem, zazdrośnik jak nie wiem co. Mówił, że to Hiszpanie pożerali mnie wzrokiem, tak? Lucić pobijał ich na głowę. Jego ręce bez przerwy mnie dotykały, badały, jakbym była najdroższym brylantem. Gdybym powiedziała, że to mi się nie podobało, po prostu bym skłamała.
Około północy przyszła pora na oczepiny*. Panny ustawiły się za Julią, która miała rzucić swoim welonem. Też poszłam, co mi szkodzi? Wodzirej odliczył do trzech a Panna Młoda rzuciła swoim atrybutem. Wszystkie, nie pomijając mnie, próbowały być tą szczęściarą. Została nią... Sara Fischer. Ups. To przecież ja. Po pannach przyszedł czas na kawalerów. W ich gronie widziałam mojego chłopaka i sporą część Ajaksu, czy Jongów, czy reprezentację Danii... Chyba nie muszę mówić, kto ze mną stworzy nową Parę Młodą, prawda?
Hiszpanka pomogła mi założyć welon, a Vik zdjął krawat Austriaka, by zastąpić go jego. Zaśmiałam się cicho, podchodząc do niego. Wodzirej przedstawił nas jako "kolejnych małżonków", haha. Przetłumaczyłam to Iviemu, by też mnie zrozumiał i powiedział, że z niecierpliwością tego wyczekuje, jejciu. Poproszono nas, byśmy zatańczyli tak jak nowożeńcy na początku imprezy. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a ten objął mnie w pasie, powoli się kołysząc.
- Saruś - zwrócił się takim tonem, bym go usłyszała - moment, w którym Cię pierwszy raz spotkałem, był najpiękniejszą chwilą mojego życia. Każdy kolejny dzień z Tobą tylko mnie w tym upewniał. Mimo tego, że nie zawsze było super, świetnie i idealnie, nie zawsze było po mojej myśli, cieszę się z tego, co było. Mam teraz Ciebie. Już na zawsze - delikatnie musnął moje usta, by po chwili pogłębić pieszczotę.
- Kocham Cię - wyszeptałam, nim sali zapanowała ogromna wrzawa.
Zresztą i bez tego moi rodzice byli uciążliwi. Szczególnie moja mamusia. Miała o wszystko pretensje, począwszy od mojego ubioru, a skończywszy na tym, że -według niej oczywiście- skupiam swoją uwagę tylko i wyłącznie na Luciciu. Ale tak to jest, gdy nosi się miano mamusinego oczka w głowie. Momentami było to przytłaczające, ale zaraz po opuszczeniu Aarchen na korzyść Amsterdamu (a potem Monachium) zaprzestała swojej nadopiekuńczości. I dobrze. Bardzo często mnie to przytłaczało, mało co mogłam, nie to co Viktor i Brad, oni mogli wszystko, chodzić na imprezy, grać w nożną, a ja? Miałam się uczyć. Tylko i wyłącznie. No, a jak widać to jestem piłkarką, prawda? Mogę za to dziękować mojemu tacie, który krył mnie, gdy wychodziłam na treningi, albo na mecze. Fakt, mama się dowiedziała, ale akurat wtedy, kiedy to Ajax składał ofertę za mnie do klubu. Nie robiła problemów, na szczęście.
- A Ty co się tak zamyśliłaś? - wymruczał mi do ucha.
- Tak po prostu... O mamie i o tym, co sądzi na temat mojego ubioru.
- Powinienem być zazdrosny, oni wręcz pożerają Cię wzrokiem... - rozejrzał się wkoło, mierząc wrogim wzrokiem hiszpańską część gości.
- Sam to wybierałeś - wtrąciłam.
- Wiem. Ale warto było - dyskretnie oblizał usta. - Nie spodziewałem się, że wybierzesz takie buty, przyzwyczaiłem się, że jesteś o wiele niższa ode mnie.
- Widzisz, nawet ja zaskakuję.
- Pozytywnie rzecz jasna - złapał mnie za rękę i poprowadził do limuzyny Pary Młodej.
Po kilkunastu, może kilkudziesięciu minutach jazdy znaleźliśmy się u celu. Weszliśmy do niewielkiego zamku, skąd dobywała się spokojna melodia. Potem taniec Młodej Pary, toasty za nowożeńców i przejście do głównej części imprezy. Tańczyłam z moimi braćmi, rodziną, a także z krewnymi Julii. Jednak... Najwięcej czasu to spędzałam z Ivanem, zazdrośnik jak nie wiem co. Mówił, że to Hiszpanie pożerali mnie wzrokiem, tak? Lucić pobijał ich na głowę. Jego ręce bez przerwy mnie dotykały, badały, jakbym była najdroższym brylantem. Gdybym powiedziała, że to mi się nie podobało, po prostu bym skłamała.
Około północy przyszła pora na oczepiny*. Panny ustawiły się za Julią, która miała rzucić swoim welonem. Też poszłam, co mi szkodzi? Wodzirej odliczył do trzech a Panna Młoda rzuciła swoim atrybutem. Wszystkie, nie pomijając mnie, próbowały być tą szczęściarą. Została nią... Sara Fischer. Ups. To przecież ja. Po pannach przyszedł czas na kawalerów. W ich gronie widziałam mojego chłopaka i sporą część Ajaksu, czy Jongów, czy reprezentację Danii... Chyba nie muszę mówić, kto ze mną stworzy nową Parę Młodą, prawda?
Hiszpanka pomogła mi założyć welon, a Vik zdjął krawat Austriaka, by zastąpić go jego. Zaśmiałam się cicho, podchodząc do niego. Wodzirej przedstawił nas jako "kolejnych małżonków", haha. Przetłumaczyłam to Iviemu, by też mnie zrozumiał i powiedział, że z niecierpliwością tego wyczekuje, jejciu. Poproszono nas, byśmy zatańczyli tak jak nowożeńcy na początku imprezy. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a ten objął mnie w pasie, powoli się kołysząc.
- Saruś - zwrócił się takim tonem, bym go usłyszała - moment, w którym Cię pierwszy raz spotkałem, był najpiękniejszą chwilą mojego życia. Każdy kolejny dzień z Tobą tylko mnie w tym upewniał. Mimo tego, że nie zawsze było super, świetnie i idealnie, nie zawsze było po mojej myśli, cieszę się z tego, co było. Mam teraz Ciebie. Już na zawsze - delikatnie musnął moje usta, by po chwili pogłębić pieszczotę.
- Kocham Cię - wyszeptałam, nim sali zapanowała ogromna wrzawa.
__________________
*machnęłam sobie jak w polskim weselu, bo idk czy w innych krajach jest to te kultywowane XD
*machnęłam sobie jak w polskim weselu, bo idk czy w innych krajach jest to te kultywowane XD
Doszłyśmy do tego ważnego momentu. Zbliżamy się do końca tejże historii... :")))) omfg, poryczę się za tydzień XDDDD
Zapraszam także na moje dwa nowe opowiadania
Do zobaczenia! x
Ja nie chcę końca tego blogu ;c Nie ;c a co do rozdziału to się nie będę rozpisywać bo wiesz, że rozdział zajebisty ;)
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie, nie :ccc
OdpowiedzUsuńJa nie widzę swojego życia bez tego bloga :cc
Związałam sie za bardzo :c
Takie to piękne i kochane ❤❤
Z wielką niecierpliwością ale też smutkiem czekam na kolejny xd <33
Buuuziole :***
Dlaczego już koniec? :( Już myślałam że się jej oświadczy po tych oczepinach hahaah Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńAh... Szkoda że to już koniec :c A tak czytałam! Tyle czytałam... Pół życia! :o
OdpowiedzUsuńNie no, ale będzie więcej prawdaaaa? :D
Rozdział cudowny, wspaniały, genialny, zajebisty i wgl :*
Kocham Cię za to co piszesz ^^
Czekam na kolejny! :3
omg, zatłukę
OdpowiedzUsuńzatłukę, bo ostatni rozdział, ale.. TAK SŁODKO, ŻE PRAKTYCZNIE PRZEZ CAŁY CZAS CZYTAŁAM Z UŚMIECHEM
też miałam nadzieję, że jej się oświadczy, nadzieja matką głupich. :D
czekam na epilog. :/
i tu tez konczysz ;c
OdpowiedzUsuńkurcze, caly ten czas kiedy czytałam to, szczerzyłam się do monitora i miałam takie przyjemne uczucie ♥
końcówka >>>>>>>>>>>>
jeju, to chyba takie z goals każdej dziewczyny *o*
będzie mi brakować tego bloga i Iviego ;c
Pozdrawiam Kochana, weeeny :*